wtorek, 1 lipca 2014

0. prolog

Pamiętam, że dni poprzedzające tę noc były dla mnie niezwykle trudne. Ciężar obowiązków przytłaczał mnie i nie pozwalał racjonalnie myśleć, poza tym byłam chronicznie zmęczona, jednak gdy przychodziła chwila wytchnienia, nie potrafiłam spocząć w miejscu i zasnąć. Snułam się wtedy po domu w poszukiwaniu jakiejkolwiek rzeczy przypominającej Ethana, w moje ręce wpadły między innymi jego zabawki z lat dziecięcych, stara koszulka do quidditcha czy świadectwo ukończenie pierwszej klasy. Każdy z tych przedmiotów powodował nowe dławienie w gardle i nagłe zwilgotnienie oczu; czułam wówczas, że mogę rozpłakać się w każdej chwili i to nawet nie z tęsknoty - bardziej z bezsilności, bowiem zdawałam sobie doskonale sprawę, że podczas kiedy ja znajduję się w ciepłym i przytulnym domu, gdzie nic mi nie grozi i nie czuję na karku oddechu wroga, Ethan jest wciąż i wciąż na linii ostrzału. W wyobraźni widziałam jego ciało leżące na kamiennych posadzkach Hogwartu, nieruchome i bez życia, zimne, sztywne. Po siedmiu minutach od śmierci mózgu oczy zapadają się w głąb czaszki. Jak on by wyglądał siedem minut po śmierci mózgu?
Starałam się wyrzucić te wizje z głowy i zająć się czymś naprawdę pożytecznym. Przez te dni  wraz z kilkoma wolontariuszkami opiekowałyśmy się dziećmi aurorów, którzy poszli walczyć z zastępami Sami-Wiecie-Kogo. Mogłam zajrzeć do pokoju niemowląt - było ich czworo - żeby upewnić się, że wszystkie słodko śpią; mogłam również zejść na dół i zaparzyć herbatę dla dzieci w wieku przedszkolnym, które razem spędzały czas w salonie. Nie potrafiły zasnąć, były wystarczające duże, by rozumieć, gdzie są ich rodzice. Mimo to postanowiłam zostać w dawnej sypialni Ethana; unosił się tam znany mi zapach jego ciała, na ścianach wisiały plakaty z jego ulubionymi drużynami sportowymi i zespołami muzycznymi. Świadomość, że spędził tu połowę swojego życia, dodawała mi otuchy, jakby sam Ethan miał zaraz stanąć w progu i powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Na pewno tak będzie, za kilka godzin Sami-Wiecie-Kto będzie oficjalnie pokonany. To tylko kwestia czasu.
Tkwiłam więc w pokoju mojego ukochanego, czekając na jakiekolwiek wieści. Nie chciałam się tam znaleźć, wolałabym stanąć ramię w ramię z przyjaciółmi przeciwko śmierciożercom, jednak nie pozwolono mi uczestniczyć w decydującej bitwie. Rodzice zbyt martwili się o stan mojego zdrowia, choć ja sama czułam się dobrze. Ostatni rok w Hogwarcie był ciężki. Podczas ferii zimowych wróciłam do domu ze złamaną ręką i przetrąconym kolanem. Przez wiele dni nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa ze względu na opuchniętą twarz. Rodzice dziękowali Bogu za to, że nie doznałam żadnych wewnętrznych obrażeń. Nie byłam w stanie utrzymać się na nogach, ale wkrótce miałam się wylizać. Tak też się stało, jednak do walki stanąć nie mogłam. Zajęłam się więc czymś, co nie obciążało ani mojego zdrowia, ani mojej psychiki: opieką nad dziećmi.
Nigdy nie wymażę z pamięci przerażonej twarzy Luny Lovegood, kiedy wyszła z kominka w jadalni i oznajmiła, że Harry Potter nie żyje, że większość naszych nie żyje, że nawet McGonagall nie żyje, a Czarny Pan święci triumfy i każe swoim podwładnym mordować każdego, kto nie zgodzi się na ich warunki, a chwilę potem dom wypełnia się krzykiem zarzynanych dzieci - to Luna nieopatrznie sprowadziła sługusów Voldemorta. Inne opiekunki ginęły na moich oczach, kiedy ci mordercy rzucali najobrzydliwsze klątwy, jakie świat kiedykolwiek spłodził. Jak otumaniona próbowałam wydostać się na zewnątrz, szukałam tylko ulgi. Parę razy oberwałam jakimś lżejszym zaklęcie, w walce zgubiłam różdżkę i moją jedyną bronią był nóż zagarnięty w kuchni. Wiedziałam, że nie będę zdolna nikogo nim zabić, jednak czułam się pewniej, gdy go niosłam. Przechodząc przez salon, ledwie powstrzymałam się od wrzeszczenia. Małe, niewinne ciała leżały bezwładnie, a dywan dziecięcej krwi przysłaniał podłogę. Rzuciłam się do drzwi tarasowych, modląc się o przetrwanie tej nocy. Tak strasznie chciałam wtedy żyć.
Dopiero wiele godzin później, wiele kilometrów dalej, zdałam sobie sprawę, że uciekłam jak zwyczajny tchórz. Zostawiłam na pastwę losu kilkadziesiąt dusz i nawet jeśli nie byłam w stanie im pomóc, szczególnie bez różdżki, to powinnam była chociaż razem z nimi umrzeć.
Siedzę teraz tutaj, w lesie, osłonięta kilkoma słabymi zaklęciami rzuconymi różdżką wydartą z czyjejś martwej ręki. Nie mogę przestać płakać. Krzyczę na samo przypomnienie tej nocy. Chcę rozorać twarz paznokciami, chcę czuć taki sam ból, jak tamte dzieci. Zostawiłem je. Nawet o nich nie myślałam: dążyłam jedynie do uratowania własnego życia. Okazałam się być taką straszną egoistką. Przebiegałam dom z jednego końca na drugi, unikając zaklęć, chowając się za przewrócone meble. Gdy dopadłam drzwi, nie myśląc wiele otworzyłam je i uciekłam. Nie wiem nawet, jak długo biegłam przez noc. Gdy się odwracam, widzę jedynie pomarańczową łunę na horyzoncie - to Dolina Godryka stanęła w ogniu. Mimo ciszy panującej dookoła, w moich uszach nieustannie odbijają się wrzaski tamtych dzieci. I jeszcze coś. I jeszcze ktoś. To moja wyobraźnia znów podsuwa mi obraz ciała Ethana, dźwięk jego głosu, ale także słowa Luny, kiedy mówi nam, że wszyscy nie żyją, a tuż potem jej upadające, zbroczona krwią ciało i śmierciożerców pojawiających się tuż za nią.

Kładę się na zimnej i mokrej ziemi, zaciskam powieki. Próbuję uświadomić sobie okrucieństwo tego, co się właśnie stało. Nie było wcale żadnych warunków, Voldemort nie dał nam nawet szansy wyboru. Jedyne, co nas czekało, to śmierć, a ja uciekłam, jak najgorszy tchórz. Kiedyś myślałam, że potrafię być odważna i że wiem, co to poświęcenie. Ale jednak nie - to chyba tylko słowa. Nie chcę w siebie wierzyć. A Ethan? Co jeśli i on nie żyje, tak jak wszyscy, tak jak Potter? Obiecał, że wróci, ale być może nie będzie w stanie dotrzymać słowa. Zanoszę się płaczem, gdy nagle rozumiem, co zrobiłam i co się dzieje na świecie. Stanęliśmy w ogniu i nie ma już wody, która mogłaby ugasić tę pożogę. 

6 komentarzy:

  1. Witam ;)

    Wczoraj zaobserwowałam Twojego bloga, z myślą o tym, że nie będzie to opowiadanie potterowskie, jednak się myliłam. Jednak, może to i lepiej? Od dawna próbuję złapać jakiś dobry blog potterowski, który by nie opisywał samej miłości, a ukazywał ciemne strony magii. Może trochę brutalności, okrucieństwa? Czegoś, co by pokazywało, jaki Voldemort był potężny i przerażająco zły ^^

    Prolog bardzo mi się podobał. Jest mocny! Lucy - chyba nie padło jej imię, jednak przetrzepałam zakładki i natknęłam się na nie - ucieka z miejsca, gdzie dochodzi do okrutnych rzeczy. Może i chowa się w ciemnym lesie przed złem, ale ja ją trochę usprawiedliwiam. Nie ma dla niej na horyzoncie ratunku w postaci Pottera, w sumie dla nikogo już nie ma. A to znaczy, że trzeba chronić siebie na własną rękę. Nie wiadomo, jak każdy z nas by zareagował na taką masakrę - ja pewnie zwiewałabym, gdzie pieprz rośnie. To jest trudna kwestia - umrzeć w chwale, czy uciec i próbować coś naprawić? Bohaterka może nie chce w siebie wierzyć, ale ja w nią wierzę. Wierzę, że się ogarnie i z tymi, którzy przeżyli da Voldemortowi w kość! Ha! Bardzo podobają mi się Twoje opisy, mimo tego, że w niektórych miejscach wkradł się błąd. Nie ważne, ważne, że tekst genialnie napisany i czekam na nowy rozdział!

    Całuję,
    Muffin

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć. Znalazłam się tutaj dzięki blogowi Elfaby, z którego pobrałaś szablon, a ja chciałam wiedzieć, jak wygląda na blogu. A tu - proszę! Opowiadanie potterowskie. *.*
    Prolog mi się bardzo podoba, świetnie opisujesz uczucia, refleksje. Szkoda mi tych dzieci. :(
    Harry nie żyje? Mam jednak nadzieję, że na końcu Voldemort zostanie pokonany. ^^
    Ostatnie zdanie jest takie cudne.
    Obserwuję i czekam na następną notkę.
    Weny,
    Luniaczek


    PS. Widzę, że robisz akapity spacjami. Jeśli chciałabyś to zrobić za pomocą kodu, to możesz to wkleić w Szablon -> Dostosuj -> Dodaj kod CSS
    .post-body {
    text-indent:50px;
    }
    Tylko w edytorze tekstu trzeba później zaznaczyć cały tekst i go wyrównać. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko. Zareklamowałaś się u mnie w spamie, więc weszłam i pierwsze co widzę to szablon Elfaby, który jest cudowny, a potem czytam, i jest jeszcze lepiej.
    Masz świetny styl a opisy naprawdę mnie wciągnęły. Czytając to tak bardzo zagłębiałam się w historię tej dziewczyny, że aż miałam ciarki. Zniewalające jak pięknie operujesz słowami i układasz je w niczego sobie całe zdania :)
    Mam nadzieję, że już niedługo pojawią się kolejne rozdziały. Poza tym dawno już nie spotkałam się z takim dobrym i oryginalnym pomysłem :)
    Życzę Ci dużo weny i powodzenia w pisaniu!
    Pozdrawiam cieplutko, Atelier {stop-dreaming-hp.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) piszę ten komentarz juz drugi raz xd
    Znalazlam Cię na pewnym blogu, na którym zareklamowałaś swojego bloga i postanowiłam zaryzykować, i wejść. Nie zawiodłam sie :) piszesz bardzo dobrze, swoim stylem, konstrukcjami zdan, potrafisz wciągnąć czytelnika jak najlepsza przyssawka. Bardzo spodobał mi sie prolog, mam nadzieje, ze niebawem dowiemy sie wiecej o głównej bohaterce :3 szkoda mi tylko Luny :c
    Z niecierpliwoscia czekam na rozdzial 1 :D
    Czarna
    PS. Czy moglabym prosic o informowanie o nowych wpisach? Mam tak dużo blogów, ze czasem nie orientuje się w nowościach :)
    http://czarna-miniopowiadania.blogspot.com/
    Pps. Tylko sie chcialam spytać, czy Hermiona i Ron beda występowali w opowiadaniu? Bo zgaduje, ze po śmierci Harry'ego nie będa mieć łatwo

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutny prolog, smutna rzeczywistość. Jestem bardzo ciekawa jak to dalej potoczysz, bo zamysł jest godny pochwały.

    Pozdrawiam
    Ress

    OdpowiedzUsuń
  6. witam i o drogę pytam. a na poważnie, dziękuję za komentarz w mnie. zazwyczaj jak ktoś mi komentuje, to odwdzięczam się tym samym :)
    choć komentowanie prologów to moja słaba strona więc będziesz musiała mi wybaczyć...
    podoba mi się, jak prowadzisz narrację. jest bardzo dojrzale i czysto. bardzo się wkręciłam w tę smutną historię... lubię takie alternatywne, potterowskie historie choć w opisie parę spraw mnie zastanawia i jestem ciekawa, co z tego wyniknie. a jak zazgrzyta w treści, to podzielę się swoimi przemyśleniami.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Statystyka